Wednesday 29 October 2014

Jak to zrobic, zeby miec motywacje?
Za okolo 7 tygodni wynosze sie z Londynu. Nie, nie wyprowadzam, nie kulturalnie, zorganozowanie, gladko i wiadomo po co wiadomo dokad. Wynosze sie, bo juz tu byc nie chce. Bo pewnie spale wiele mostow i zostawie za soba kupe gratow i znajomosci w zawieszeniu. Nie mam czasu na planowanie. Podczas planowania i organozowania sie odechciewa.
Bo nawet chwilowo mam prace, ktorej nie nienawidze, chociaz dalej w sektorze, w ktorym nigdy juz wiecej wolalabym nie pracowac. Ale nie skreca mnie na sama mysl o tam pojsciu. I nie wiem jak mam im powiedziec, ze odchodze. Ze wyjezdzam nawet.

No wiec mam te 7 tygodni, okolo. To sie rowna jakies 14 dni wolnych, okolo. Wynioslam juz duzo ubran i ksiazek, drugie duzo mi zostalo. Zwlaszcza ksiazek. Musze posprzatac pokoj, zrobic zdjecia do ogloszenia. Zamknac wszelkie rachunki, dac wymowienie z pracy. Ba, musze sobie jakas forme ewakuacji z tego pieknego miasta zapewnic, dylizans.
No ale poki co siedze w lozku, z bolem gardla, nie mam mleka do kawy ani nic na sniadanie. Na obiad mam duzo, ale kto je brokuly na sniadanie? No i tak sie zebrac nie moge. Boje sie. Boje sie nie byc w Londynie. Wiem, ze tam gdzie bede bedzie fajnie. Beda nowi ludzie, bedzie inny jezyk, bedzie spokojniej, blizej, przytulniej, taniej. Ale nie bedzie to Londyn. Jestem tu juz za dlugo, wszelkie moje uczucia na temat miasta sa raczej negatywne. Silnie negatywne. Nie wiem.
Boje sie, ze bede tesknic za bardzo. Nie za ludzmi, nie za miastem, za niczym w szczegolnosci nie wyobrazam sobie tesknic. Tylko tak ogolnie. Czuje, ze przegralam. Ze Londyn mnie przezul, polknal i wysral za krzakiem. A przeciez taka bylam dzielna. Skonczylam studia, nie zrobilam kariery, nie mam chlopaka ani pieniedzy. Nie udalo mi sie w Londynie. Tylko, ze jak juz kupie ten bilet w jedna strone to bedzie juz takie na pewno. A ja sie boje wszystkiego, co na pewno. Na pewno zobowiazuje i zmusza do dzialania. A ja mam niemoc.

No comments:

Post a Comment