Wrocilam z 'domu' z 'domu'.
Z domu nierodzinnego, z nowego lokum rodzicow, gdzie jedyna radoscia i wspomnieniem jest pies. Obcy dom, obca miejscowosc, rownie dobrze moglabym spotykac sie z nimi w hotelu. Nie lubie tu przyjezdzac. Lubie rodzinna miejscowosc i stare domy starych ciotek, gdzie spedzilam dziecinstwo i cos mnie z nimi laczy. Jak kuzyn podpalal mi nogi przez kratke w drzwiach od lazienki robiac smoki za pomoca zapalniczki i dezodorantu. Jak rozsypalismy wnetrza petard roznych po wielkim stole kuchennym i zrobilismy wybuchowe show, ktore pozostawilo wypalone bruzdy w drewnie. Plaza, morze, port. Teraz wracam do czegos, co jest mi obce. Dobrze zobaczyc sie z rodzicami, ale tkwie tam kilka dni bez widzenia sie z nikim, kogo zobaczyc bym chciala. Jeden autobus dziennie, cztery pociagi z sasiedniej wsi.
Cdn