Nadszedl ten moment, kiedy juz nie moge. Doslownie. Nie wiem w jakie piekne slowa ubrac mozna niemozenie. Nie chce byc w Londynie. Nie chce zyc moim obecnym zyciem. Nie chce codziennie po przebudzeniu sprawdzac co na Facebooku, Instagramie, Twitterze pana, ktory mnie nie chcial i nie zechce. Nie chce byc zalosnym strzepkiem dziewczyny, ktora kiedys byla ladna, zdolna, pewna siebie i adorowana przez chlopcow i dziewczeta bez wyjatku. Teraz jest smutna, zamyslona, czesto pijana i nienawidzi zycia. Do ludzi wychodzi tylko, zeby powiedziec im jak jest beznadziejnie. Nie ma checi, sily, motywacji zeby ladnie sie ubrac, pocwiczyc, znalezc hobby, usmiechnac sie czesciej.
Wyjezdzam z Londynu okolo swiat. Jak kiedys napisala dawna kolezanka blogerka 'this country has nothing more to offer'. A moze ja nie mam nic do zaoferowania temu miastu czy panstwu. Kwestii nauki i pracy nawet nie porusze, bo pewnie wbilabym noz w monitor, a na pewno paznokcie w skore i zacisniete zeby pokruszylyby sie na miliony drobnych kawalkow. Pojade do mniejszego miasta gdzies w Niemczech. Posiedze, odpoczne, odswieze niemiecki, pomysle co dalej.
Bo nie jest dobrze i nic ku lepszemu nie idzie.
No comments:
Post a Comment