popijam Coldrexa, ssę Cholinexa i kontempluję zakup nowego mopa. wlasnie przed chwilą, przy sprzątaniu (tak, nie jest to sobota jak na szanowanego Polaka przystalo, ale akurat mam wolne) odkryłam, że nasz domowy mopik ma na sobie więcej włosów niźli ja i Bzu razem wzięte, odpada mu głowa i ogolnie chyba bardziej brudzi niż myje. odkryłam go tak późno i w tak opłakanym stanie, albowiem w ciągu ostatnich miesięcy chłopiec borykał się z trudami housekeepingu, pozwalając mi spokojnie się ochudzać, potem chorować, potem być wyjechaną na Święta, a potem mieć sesje. dobry chłopiec, ale zużytość mopiszcza jakoś go w oczęta nie zakłuła. może temu, że naturalnie lekko przymkniete ma.. jak Clint Eastwood czy coś. a może po prostu temu, że chłopcy mopów nie analizują dogłębnie.. wystarczy wetknąć do wiadra z mokrym i pachnącym, pomazać troche wokół mieszkania, troche wilgotno, troche pachnie - załatwione. a że włosów cała masa i smugi to spoczko, nie jego wina, odkurzał przecie pierwej, przecie wszystko jak należy.
no nic.. znów narzekam.
narzekam, bo właściwie nie mam nic lepszego do roboty... uczyć się powinnam co prawda, co zaraz mam nadzieję napocznę.
ale bo mi sieeee nieeee chceeeee. ogólnie tak nie chce mi się nic. nie mam chęci wstawania rano z łózia i nawet wizja pysznego śniadanka i kawuni mnie nie motywuje. ani wizja spoconej siebie na siłowni. bo śniadanie wciąż to samo bądź podobne, bo wszystko w pośpiechu, bo przez dziure w brodzie i murzyńską warę nie do końca dobrze spożywać można. bo na ta siłownie z przymusu chodzę, bo płacę, bo chcę być piękna.. tylko jakoś tam nikogo pięknego nie widać.
jakiż to fenomen, że piękni ludzie twierdzą, że swą piękność na siłowni zdobywają, a kiedy się człek na ową wybierze, to same ludzie wieku średniego w wywleczonych podkoszulkach, sapanie, smród i tandetna muzyka. gdzie ci piękni ludzie pytam ja się.. kłamstwa jakieś. bo i mi piękności jakoś nie przybylo od tego, ani też nikomu kogo znam. no ale nic, płacę to pochodzę.
ale dziś chora, choruchna znowu i wytknąć nosa z mieszkania nie planuję, by chorości swej nie pogłębić. wszak muszę być w formie na spotkanko być może sobotnie z internetowa koleżaneczka. hihi. koleżaneczki internetowe sa wporzo <3
ogolnie chyba też lekko zgłupiałam. obwiniam oczywiście internet. ale nie szkodzi... wszyscy chyba ostatnio zgłupieli i czas się skurczył. bo kiedyś, to miałam czas iść do szkoły, po szkole do Green Waya (taaa, byłam wege z 6 lat chyba), na piwo, do kina, na koncert, wrócić do domu, zrobić lekcje, nauczyć się, posłuchać muzyczki, poczytać książkę, obejrzeć film... i jeszcze się wyspałam i byłam piękna i mądra. a teraz... wstaje zła na cały świat, czasem siłka, w uni głownie bawie się twitterem i przegladam instagram, po uni jestem wymeczona doszczętnie, wracam do domu, fb, kolacyjka, szałerek, spaćku. nic mi sie nie chce, na nic nie mam czasu. wracam do domu o 6, zanim sie umyje i zjem jest po 24. bez sensu. czas się kurczy, mówię Wam.
i jeszcze 3 tyg musze udawac przed mama, ze popsula mi sie kamera/nie mam internetu/nie ma mnie w domu... nie moga sie dowiedziec o dziurze w brodzie. o nienienie. dzis patent byl taki :
rezultat: szara plama ;)
mi kiedts aktualizacja gmaila popsula i nic nie dzialalo mimo, ze chcialam, wiec coz, takie rzeczy sie zdarzaja ;-)
ReplyDeletemam to samo z kurczeniem czasu :D :D
ReplyDeletekurcze, kurczy się ;) patent z pocztówką bardzo bardzo :)
ReplyDeleteboże też mi się nic nie chce, dymam w robocie po 5 dni w tygodniu, dymam na uni wolne 2 dni od roboty, dymam na 2 kursie w wolne wieczory od roboty i od uni, w domu dydmam w kolejne wieczory albo ranki, najebac sie nie mam kiedy za bardzo [tzn. moze bardziej wytrzezwiec nie mam kiedy]; na cycki padam, narzekac - narzekam, ale z taką klasą, jak Ty to robisz, to ja nie potrafie... ;*
ReplyDeleteaż się uśmiechnęłam czytając Twoją notkę- świetnie piszesz:)
ReplyDeleteE tam, lepiej takie towarzystwo na siłowni, niż jakby wszyscy mieli być bosko wysportowani. Mnie boscy zniechęcają.
ReplyDeletesweetstrawberries-express.blogspot.com
ReplyDeletezapraszam do mnie :)